Ostrołęka, 2000 r.
igły wystrojonej sztucznej
choinki nie mogą kaleczyć
przecież mieni się ona piękną
baśnią dzieciństwa
ma oczy gwiazd których
zaklęte marzenia niosą ciszę
wśród baśniowych bombek
łańcuszków i zmierzchu …
NA CMENTARZU
tu są wasze choroby
zmartwienia i lęki
troski o pieniądze
pierwsze i ostatnie miłości
odeszły stąd w zaświaty
nieustanne boje o prawdę
pozostały tu pobojowiska
zwycięzców i zwyciężonych …
z cyklu „Uroda światła”
*
* *
cierpienie to powódź słów
pomylonych spotkań
gruz
rany od szkieł materialnych
bóstw
wyrzucone jak śmieci godziny
i dni
z cyklu „Usypianie ciszy”
JESTEŚ CORAZ BLIŻEJ
myśli moje wspinają się
po oblodzonych ścianach ciszy
wśród nich delikatne pajęczyny pamięci
stoję na szczycie rumowiska dni
w bryły lodu wbijam haki Twojej łaski
ponad ciszą nie ma śmierci jest miłość i Ty …
z cyklu „Uśmiechy dni”
*
* *
zaczniemy siebie szukać
gdy ciemność ulic przesłoni widzenie
gdy z terminarza spraw zardzewiałe
godziny jak koła wypadną z łoskotem
gdy nogi przykują na zawsze
ziemską pychę i zatrzymają zbytni pośpiech
ku sobie – od siebie
zaczniemy szukać wystraszonych dat
wypędzonych oczu i zranionych serc
z cyklu „Uśmiechy dni”
MODLITWA PIELGRZYMA
Boże Ojcze
zaprowadź mnie do domu
Synu Boży
naucz mnie kochać na Twoje podobieństwo
Boże Duchu Święty
naucz mnie żyć prawdą i prawdziwą miłością
*
* *
Świat ubolewa że spadają akcje
nie ubolewa że coraz mniej kocha …
*
* *
poszukujemy siebie
dotykając zimnych szyb ciszy
mówiąc głośno do grobowych marmurów
poszukujemy siebie dopiero nocą
gdy dzień umknął i światło
poszukujemy siebie w labiryntach
lęków i obaw czytając zawieszone
na imionach i nazwiskach etykietki
zbyt szybko zbyt szybko napisane
wśród słów
z cyklu „Uśmiechy gwiazd”
*
* *
ziemie szczęścia jałowieją
gdy ręce zamiast pracy
szukają taniego zbytku
gdy ciało okolone
aureolą zmysłowości
swoją świątynię zamienia
na bank
ziemie szczęścia jałowieją
nie uprawiane od lat
z cyklu „W nurcie godzin”
*
* *
grzech jest jak zielsko
na polu
w ogrodzie
na działce
i jemu sprzyja
słońce
deszcz z nieba
nie wyrywany
niszczy owoce
plony dni
*
* *
po drodze
wypatruję Ciebie
gdy za szybami deszcz
i gdy drży mi serce
jak wskazówka zegarka
po drodze
wypatruję Ciebie
po ramionach krzyża
wielkiego jak czas
dojdę do Ciebie …
*
* *
W obręczach Twojej łaski
ciągnę swój życia wóz
przede mną cienie i blaski
za mną czas jak gruz
idę znużony drogą
w ciszę w nieznany świat
ciągnę noga za nogą
mój wóz z kołami lat …
* z cyklu „W nurcie godzin”
* *
pod Twój Krzyż znoszę
z ulic miasta pozbierane
rany z ulic świata ból
i udrękę
pod Twój Krzyż przynoszę
krzyk niemy
nie narodzonych
pod Twój Krzyż znoszę
serce obolałych pamięć
i nadzieję mych dni …
*
* *
Kim naprawdę jesteśmy
w lustrze ciszy
gorącej jak miłość
gdzie zagubiła się
twarz na targowisku
słów
i którą bramą trzeba
wyjść by powrócić
do siebie …
* *
Żonie
wieczorną godziną
siedzisz przy mnie
miła
gdy gwiazdy
w wydmach chmur
zasypane są wszędzie
wieczorną godziną
mówisz do mnie
miła
że pogoda
znów wróci
i że jakoś będzie …
z cyklu „W Psarskim Siole”
*
* *
nie pukaj gdy zamknięte
drzwi przed światłem
przed miłością
niech się sypią gwiezdne
skry niech płomień nocy
nie pozwoli spać tym
co kokardy patetycznych słów
uwiesili na klamkach
swych domów …
*
* *
zbyt daleko do siebie
gdy odmierzamy centymetrem
wagą wizyty telefony
gdy milczenie nie jest barwą miłości
gdy słowa jak kamienie
zawinięte w białe płótna form
zadają ból
za daleko do siebie
gdy w ciemnych okularach
obłudy nie patrzymy
sobie w oczy …
MEDYTACJA II
naucz nas liczyć
nasze grzechy
jak liczymy pieniądze
procenty w banku
naucz nas liczyć
nasze winy
jak liczymy upadki tych
co bardziej kochają niż my …
z cyklu „W Psarskim Siole”
*
* *
chciałbym przebrnąć
przez wszystkie mury
by dojść do Ciebie
chciałbym dotknąć
skrawka Twoich szat
kiedy przechodzisz w tłumie
chciałbym żebyś mnie zawołał
kiedy siedzę skruszony
na drzewie marzeń …
*
* *
świat się stał wielkim szpitalem
pełnym ran
dzielnicą kalek
bez serca
i wielkim Kościołem
Twojej miłości …
*
* *
na dnie kieliszków
trzepiemy jak ptaki
zbyt mokre są skrzydła
by unieść się w niebo …
z cyklu „W ramionach serca”
*
* *
dla Ciebie otwieram
codziennie oczy
pełne Twojego słońca
cieszą się wdzięczne
dla Ciebie otwieram
drzwi każdego dnia
abyś był w nim
zawsze i wszędzie
dla Ciebie zamykam
codziennie oczy
przed snem głębokim
jak miłość …
*
* *
dobrnęliśmy ilością lat
według dat urodzeń
dobrnęliśmy jakimś świadectwem
dyplomem
samochodem kupionym
własnymi dziećmi
czy jest w nas pełniejszy
płomień Chrystusowego bólu
gorętsza miłość ku ludziom
mądrość która jak gejzery
tryska z Ewangelii
i rozpala skroń …
*
* *
otwieram się
spękana ziemia
otwieram się
ziemia sucha
na Ciebie
kiedy przychodzisz
odżywam
nabieram sił
żyję żyję
*
* *
nie chcę by czas
uciekał mi między palcami
bezowocnie
ale bym w dłonie
nabrał życia
w siebie – powietrza miłości
ta nie ginie
gdy ginie ciało
ta w zapisanych księgach
przepływa korytami mądrości
wciąż pojąc łaknących
u brzegów
nie chcę bym swój czas
bezmyślnie stracił
jak owoce na drzewach
mojego sadu
które mogą przepaść
w mrozie obojętności
w śniegu trefnych wyborów
*
* *
szczęście nigdy nie jest samo
dla siebie
jest jak rzeka pełna kropel
pełna deszczu
daje życie nowym kwiatom
nowym drzewom
szczęście nie jest nigdy samo
nigdy samo …